Ta praca miała być tylko na sześć tygodni. Na plantacjach po 10 godzin dziennie, ale można zarobić 1000 Euro. Nie była pewna, czy zostawić w Bułgarii troje dzieci z mężem i teściową.
Najmłodszy synek miał dopiero 9 miesięcy. Jednak zarobek za granicą mógłby im pomóc przeżyć zimę. Mąż miał pracę tylko sezonową.
Nie było czasu na długie zastanawianie się. Trzeba było się szybko decydować. Poza tym dwie koleżanki też zdecydowały się jechać. Będzie raźniej. Kobieta, która wszystko załatwiała zdawała się bardzo rezolutna. Miała o wszystko się „zatroszczyć”. Ponadto nie chciała tak dużo. 100 Euro od osoby plus zwrot kosztów podróży z już zarobionych pieniędzy. Pośredniczka chwaliła się, że już wielu osobom pomagała. Ma wprawę i nie spotkają ich żadne kłopoty.
Bus, który wiózł jeszcze kilka innych kobiet dotarł na południe Polski nad ranem. Były wymęczone, kierowcy zmieniali się kilka razy. Pośredniczka wysiadła przed wjazdem do Polski. Pojawił się natomiast jakiś mężczyzna, który powiedział, że muszą je rozdzielić i będą pracować w innych miejscach. Był kategoryczny, a one wiedziały, że nie ma sensu dalej dyskutować. Kristina z czterema kobietami, niestety nie tymi z jej wioski, wylądowały w jakimś barze, gdzie rano miał ich odebrać plantator. Jednakże, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, te proste kobiety zrozumiały co się wydarzyło. Nie pomogły łzy i prośby. Zaczęła się ostra, pełna przekleństw rozmowa, groźby i tzw. „łamanie woli”. Usłyszały, co będą robić. Jak się mają zachowywać. Jakie grożą im kary, jeśli będą miały inne pomysły i jaką sumę muszą wypracować, by spłacić dług, aby ewentualnie wrócić do domu. Jeszcze tego ranka Kristina zobaczyła, co się dzieje z kobietą, która odważyła się protestować. To było straszne!
Wszystkie uprowadzone były zmuszane do pracy jako „tirówki”. Dano im ciuchy i zagoniono do pracy. Walczyły o klientów, by wyrobić normę i... wrócić do domu. Niestety oprawcy byli bez litości. Wciąż wymyślali jakieś kary. Ograbiając ich w ten sposób nie tylko z pieniędzy, ale także z nadziei na powrót do domu. „Życie w piekle. W ciągłym strachu i napięciu, by wyrobić normę, by nie dostać kary...” – wspomina matka trojga dzieci i żona sprzedana do prostytucji.
Można powiedzieć, że Kristina miała szczęście w nieszczęściu. Gehenna trwała 3 miesiące, ale nadszedł jej koniec. Kobieta wróciła do domu. Rozbita, wykończona, długo jeszcze budziła się w nocy zalana łzami... ale dzięki Bogu była już w swoim domy, przy swoich bliskich.
Ile jeszcze trwałoby to szaleństwo, gdyby nie interwencja policji, podczas której został rozbity gang handlarzy? Jak długo musiałaby tkwić na ulicy faszerowana kłamliwą nadzieją, że jak się postara to niedługo ją wypuszczą? Ile jeszcze musiałaby znieść pogardliwych spojrzeń i krzywdzących komentarzy?
Ile jeszcze? Ile jeszcze handlarze zarobiliby na jej młodym ciele?